• Nie była pierwszą miłością jego życia. Przed nią darzył młodzieńczym uczuciem najpierw Annę Żelazny, a później Zuzannę Chuweń.

        Barbarę Drapczyńską (1922-1944), córkę znanego w Warszawie właściciela drukarni, koleżankę z tajnej polonistyki, poznał 1 grudnia 1941 roku w mieszkaniu znajomych. Inteligentną i pełną wdzięku dziewczynę już pół roku później, 3 czerwca 1942 roku, w środę przed Bożym Ciałem prowadził do ołtarza w kościele Św. Trójcy na Solcu.

        „Bzy w tym roku kwitły specjalnie obficie i zjawiłem się na tym obrządku z ogromnym snopem tych kwiatów. Po ślubie powiedziałem do kogoś: właściwie wyglądało to nie na ślub, ale na pierwszą komunię. Oboje Baczyńscy, bardzo młodzi, wyglądali jeszcze młodziej, a ponieważ oboje byli niewielkiego wzrostu, rzeczywiście zdawało się, że to dwoje dzieci klęczy przed ołtarzem” - wspominał Jarosław Iwaszkiewicz.

        Basia była nie tylko adresatką wspaniałych erotyków, ale i bez reszty oddaną towarzyszką życia, muzą i opiekunką. Starała się stworzyć mężowi jak najlepsze warunki rozwoju . Młodzi Baczyńscy po raz ostatni w życiu zameldowali się - w wynajętym mieszkaniu przy ulicy Hołówki – naprzeciw klatki, gdzie wcześniej mieszkał młody Krzyś z matką.

        Barbara przeżyła swego męża jedynie o kilka tygodni. 31 sierpnia raniona odłamkiem szkła w głowę umierała, ściskając w ręku tomik wierszy Baczyńskiego i jego dyplom z podchorążówki. Zmarła dnia 1 września i spoczęła wraz z mężem na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.

        Kołysanka
        Nie bój się nocy - ona zamyka
        drzewa lecące i ptasie tony
        w niedostrzegalnych, mrocznych muzykach,
        w przestrzeni kute - złote demony,
        które fosforem sypiąc wśród blasku
        wznoszą się białe, modre, różowe,
        wznoszą się w lejach żółtego piasku,
        w chmurach rzeźbione unoszą głowy.
        Nie bój się nocy. Jej puchu strzegą
        krople kosmosu, tabuny zwierząt:
        oczy w nią otwórz, wtedy pod dłonią
        uczujesz ptaki i ciche konie,
        zrozumiesz kształty, które nie znane
        przez ciebie idąc tobą się staną.
        Nie bój się nocy. To ja nią wiodę
        ten strumień żywy przeobrażenia,
        duchy świecące, zwierząt pochody,
        które zaklinam kształtów imieniem.
        Ułóż wezbrane oczy w kołysce,
        ciało na skrzydłach jasnych demonów,
        wtedy przepłyniesz we mnie jak listek
        opadły w ciepły tygrysi pomruk.
        21.XII 41 r